Przejdź do treści

Złoty środek na małe i duże „wiercipięty” szkolne

„Jak to się dzieje, że mój „aniołek” nie może usiedzieć przez 45 minut w ławce. Ciągle słyszę uwagi od nauczycieli – Adaś przebiera nogami, kręci się, nie może wytrzymać w jednej pozycji” – skarży mi się jedna z mam.
Takie i podobne stwierdzenia często pojawiają się już od pierwszych dni szkoły. Dzieci, po radosnym, rozbrykanym czasie przedszkolnym nagle zostają posadzone w ławkach na długi czas. A do tego muszą mocno wytężać umysły, koncentrować się na różnych zadaniach, często będąc do tego w dużym napięciu emocjonalnym. Nie mając innej możliwości rozładowania napięć tworzą sytuację zastępczą, czyli wiercą się, ziewają, są zmęczone. Czasami wystarczy zastosować „ mały złoty środek – gimnastykę sródlekcyjną”, który może okazać się często „lekiem na całe zło”. Bo jak mawiał dziewiętnastowieczny pisarz szkocki Archibald Joseph Cronin: “Uncja środków zapobiegawczych jest lepsza od tony środków leczniczych”. Małe dziecko bowiem ma małą zdolność koncentracji uwagi, a gdy jeszcze ma do tego np. osłabione mięśnie grzbietu czy brzucha ma większą trudność w utrzymaniu prawidłowej pozycji ciała przez dłuższy czas. Warto, aby nauczyciel obserwując grupę, już coraz bardziej wiercącą się na swoich krzesełkach, zrobił kilkuminutową rozluźniającą gimnastykę, przy uchylonych lub otwartych oknach(w zależności od pory roku). Dziecko nie tylko dotleni się, zmieni pozycję, rozluźni napięte mięśnie, ale przede wszystkim przez resztę czasu będzie bardziej uważne i skupione na zadaniu. Nie są to zatem stracone minuty. Dzieci dużo chętniej będą uczestniczyły w zajęciach, podczas których proponowane są różnorodne aktywności.

4 komentarze do “Złoty środek na małe i duże „wiercipięty” szkolne”

  1. Witam serdecznie,
    faktycznie czasem słyszy się takie komentarze. Ale na szczęście coraz więcej nauczycieli widzi potrzebę i efekty tego typu działań.

  2. Panowie- prawdziwy nauczyciel trafi na stronę Edu i wykorzysta jej cenne zasoby. Ci pozostali mogą patrzeć na wskazówki godzinami i nie zmienić ani na jotę swoich nawyków. Jestem pewna, że wiedza taka, bądź traktująca o podobnych problemach, z jakimi borykają się dzieci nie jest nauczycielom obca. Ot, chociażby liznąć jej mogli na studiach wyższych, bez których nie ma dziś żadnego nauczyciela- nawet w przedszkolu. Akurat poruszona tu problematyka “dociera” do pedagogów od dłuższego już czasu- i tylko (moim zdaniem) dobra wola, chęci, pomysłowość w prowadzeniu zajęć ma szansę na sukces. Osiągany przez wszystkie strony- nas, pedagogów, Was, rodziców i przede wszystkim- dzieci. Ale ma rację “Jack”- mówmy o takich stronach- nie tylko nauczycielom, ale znajomym, rodzinie…To wspaniała kontra dla pseudo- porad zawartych w kolorowych pisemkach.
    pozdrawiam 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *